piątek, 10 lutego 2023

Moja najnowsza książka - Jak ożywić swoją wiarę. Poradnik Praktyka

Prezentuję dziś mój najnowszy poradnik pt. "Jak ożywić swoją wiarę. Poradnik Praktyka". To kolejna książka z cenionego cyklu „Poradnik Praktyka”. Tym razem dzielę się z Czytelnikiem swoimi doświadczeniami związanymi z ożywianiem swojej chrześcijańskiej wiary, czyli wyzwoleniu Mocy i skorzystaniu ze wszystkich dobrodziejstw, jakie daje żywa wiara chrześcijańska. Książka przeznaczona jest przede wszystkim dla osób wierzących, poszukujących sposobów na pogłębienie swojej relacji z Panem Bogiem oraz dla osób szukających inspiracji w celu rozwinięcia swojej dotychczasowej wiary i chrześcijańskiej duchowości.

poradnik praktyka jak ożywić swoją wiarę
Darmowy e-book

Dla wszystkich Czytelników mojego bloga i tych, którzy trafią na ten wpis, udostępniam książkę za darmo w wersji elektronicznej. Więcej szczegółów można znaleźć na moim drugim blogu, czyli "Wiedza jest super". Oto link: Jak ożywić swoją wiarę. Poradnik Praktyka. Zapraszam do pobierania i czytania.








Polecane artykuły:


8 komentarzy:

  1. Witam mam taki ciekawy temat odnośnie życia i też kwestia wiary. Czy jak ludzie ciągle źle kogoś traktują w otoczeniu to tak jest zamierzone tam z góry? Czy tak chciał akurat pan Bóg że jakiś człowiek jest ciągle kogo nie pozna w swoim życiu to trafia na tylko złe osoby? Jest ciągle czy to szkoła czy sąsiedzi czy praca krytykowany wyśmiewany obrażany poniżany ciągle się kogoś prześladuje? Czy to jest jakieś fatum że ktoś ma taki zły los że tak się mu dzieje w życiu? Sam jest dobry uczciwy pomocny zawsze podaje każdemu pomocną dłoń. Albo ten ktoś zawsze innym stara się pomagać dawać wszystko dzielić się z innymi a trafia zawsze na ludzi co go wyśmiewaja albo mają za gorszego? Albo że ten ktoś jest głupcem? Czy to wola z góry przez pana Boga nadana że ktoś jest ciągle upokarzany przykładowo dziecko przez grupę w klasie że znęcają się nad tym dzieckiem że go prześladuje klasa upokarzany jsat nie ma tam żadnego życia?Czy to może być takie fatum że ktoś nie może nigdy odnaleźć się w społeczeństwie ciągle ktoś go nie szanuje nie liczy się z nim? Czemu pewne osoby trafiają sami starając się być dobrymi na złe towarzystwo na jakiś że tak powiem wprost prostaków jakiś chamów taką chołotę co kogoś obraża nie szanuje? Dla mnie to jest już jakaś katorga człowiek stara się kogoś szanować liczy się z innymi nie obrażam sam nigdy albo nie robię sobie kpiny a ktoś mnie ciągle musi atakować czepiać się. Czy tak musi być tam na górze tak już ustalone jest że to jakaś próba albo sprawdzian ile ktoś tutaj wytrzyma? Czy to musi być tak ktoś otwiera się z sercem na innych stara być koleżeński pomocny oddany a ktoś mnie obmawia albo tylko chce wykorzystać i jeszcze wyśmiać. Czy tak musi być że ciągle ktoś na kogo się trafia musi mieć górę nad kimś ciągle kogoś się poznaje kto mnie niszczy moje poczucie własnej wartości? Czy to jest już taki los z góry dany że ktoś będzie cierpieć będzie miał pod górkę będzie ciągle poznawał ludzi którzy będą nim gardzić będą go wyśmiewać robić sobie kpiny obrażać? Czy to jest już tam zapisane że musi ktoś cierpieć albo mieć od życia karę wiecznego pomiatania poniżania że ktoś nie ma sił już żyć w społeczeństwie nie chce nikomu zaufać? Bo jak ciągle się poznaje kogoś kto okaże mnie podłość kto mnie będzie tylko traktował gorzej od psa i będzie mnie miał za kogoś gorszego? To czy tak musi być że to moje życie już tak sam pan Bóg ustalił? Może muszę spotykać na swojej drodze tych ludzi podłych tych co będą mnie wyśmiewać obrażać będą mnie wykorzystywać albo jeździć po mnie ? Czy to musi być tak bo zaczynam już mieć dosyć życia wśród ludzi skoro tylko każdy mnie obraża albo krytykuje? Staram być się dla innych pomocny serdeczny nie obrażam nikogo nie wyśmiewam nie prowokuje albo nie robię na złość. Ludzie za to przez całe życie kogo nie poznam to mnie obraża albo kpiny sobie robią. Albo mam w życiu takie osoby że mam z nimi swoje piekło na ziemi robią mnie taką katorge że mam dosyć tego świata. Jak mam tak żyć skoro ciągle ktoś mnie źle traktuje czy tak musi być? Czy to jest taki los już człowieka skazany na cierpienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem, który poruszyłeś ma wiele źródeł. Omówię je poniżej po kolei:

      1. Odmienność.

      Ludzie (niestety) nie lubią tych, którzy w jakiś sposób odróżniają się od innych (większości osób). Każda odmienność w zachowaniu, wysławianiu się, ubiorze, pełnosprawności czy czymkolwiek innym, wywołuje naturalną reakcję, aby taką osobę zaczepić lub jej dokuczyć. Bierze się to głównie z niskiego poziomu mentalnego tych osób. Ktoś, kto stoi na niskim poziomie rozwoju, reaguje negatywnie na odmienność, gdyż bardziej podlega pierwotnym instynktom niż osoba rozwinięta, która zdołała okiełznać pierwotne, prymitywne odruchy.

      2. Problemy osobowościowe.

      Negatywne reakcje ludzi mogą być odpowiedzią na naszą negatywną energię, która ujawnia się w naszym podejściu do życia i negatywnym mniemaniu o innych ludziach. Zazwyczaj w takiej sytuacji myślimy źle o innych, że są to osoby głupie, prywitywy, beznadzieje itd, w przeciwieństwie do nas, osób "porządnych", dobrych, mądrych i wartościowych. Takie negatywne podejście, zwłaszcza w połączeniu z naszymi problemami osobowościowymi (niska samoocena, stany depresyjne, kompleksy itp), sprawiają, że ludzie (świadome lub nieświadomie) reagują na to, odpłacając nam negatywną energią na naszą negatywną energię. To, co opisałeś, sam w młodości przechodziłem i dużo czasu upłynęło zanim zrozumiałem, że prawie wszystkie krzywdy jakie doznałem od innych, to przez te moje problemy ze swoją osobowością i złym myśleniem o innych. Dopiero jak zacząłem pracować nad sobą i zmieniać swoje życie, zrozumiałem, że to ja byłem źródłem tych ataków. Inni tylko podświadomie reagowali negatywnie na moją złą energię, chociaż mnie samemu wtedy wydawało się, że jestem zdecydowanie lepszy, mądrzejszy i bardziej dobry od innych. Niestety myliłem się. Teraz, jak przenika mnie bardziej pozytywna energia, a ja po chrześcijańsku nie myślę o innych źle, moje problemy z dokuczaniem skończyły się. Jestem uspokojony i mam dobre relacje z innymi.

      3. Przekleństwo.

      Zawsze w życiu trafimy prędzej czy później na osobę, która uczyni nam zło, chociaż nic złego nie zrobiliśmy. Może to wynikać z różnych powodów, nawet ze zwykłego niewyspania się tej osoby. Po prostu trafiliśmy akurat na zły dzień tej osoby. Inni z kolei są inspirowani przez Zło (szatana), który wykorzystuje ich, aby nam dokuczyć. Różne mogą być przyczyny. Póki są to zdarzenia rzadkie, nie ma problemu, ale jeśli doświadczamy bardzo często takich ataków, wtedy należy się zastanowić, co może być tego przyczyną, bo nie jest to sytuacja normalna. Powody mogą być te, co opisałem w poprzednich punktach, ale powodem może też być co innego, np. przekleństwo. Zazwyczaj to przekleństwo pojawia się od kogoś z najbliższych: któregoś z rodziców lub dziadków, kogoś kto na wieść o ciąży zareagował negatywnie, myśląc lub mówiąc o tym nienarodzonym dziecku, że "lepiej jakby się nie urodziło", albo "żeby urodziło się martwe, wtedy problem sam by się rozwiązał" lub np. nakłaniała do usunięcia ciąży. To wszystko to rodzaj rzuconego przekleństwa, które tak jak strzała podąża potem za tym dzieckiem przez całe życie, przyciągając na jego niebo czarne chmury. Oczywiście przekleństwo (często nieświadome) mogą wypowiedzieć także inne osoby, także potem, gdy osoba jest już dorosła, ale patrząc statystycznie, zazwyczaj źródła należy szukać w najbliższym otoczeniu, zwłaszcza jeśli pochodzimy z domu dziecka czy patologicznej lub niepełnej rodziny.

      Opisanych przez ciebie problemów raczej nie należy upatrywać w "takim" losie, woli Pana Boga, ani w niczym takim. Pan Bóg owszem, doświadcza nas w różny sposób, także stawiając na naszej drodze "trudnych" ludzi, ale nie w sposób nieustanny. Jeśli mamy wciąż nowe problemy z innymi ludźmi, którzy nam dokuczają, to w pierwszej kolejności przyczyn, paradoksalnie, należy szukać w sobie, czy w jakiś sposób swoim zachowaniem, postępowaniem czy myśleniem/mówieniem źle o innych nie prowokujemy ich do reakcji. Tutaj przydaje się samoświadomość, no i oczywiście odpowiednia wiedza, aby tego rozeznania dokonać.

      Usuń
  2. Jeszcze raz do tematu chciałem się odnieść i teraz dlaczego ktoś nie ma szczęścia do ludzi? Czy taka jest wola i zamierzenie samego pana Boga? Czy jak ktoś ciągle kimś gardzi wyśmiewa obmawia wyzywa ciągle prześladuje w grupie czy tak musi być to już z góry narzucone? Czy tak chce pan Bóg żeby ten kto jest dobrym człowiekiem cierpiał przez ludzka podłość przez ludzkie prostackie zachowania postępowanie. Czy to jest jakiś dla mnie egzamin że mam tak być przez ludzi traktowany nie jestem na pewno jakimś złym człowiekiem. Raczej nie robię nic złego nie ranie innych nie jestem podły albo wredny. Ale jednak często moja dobroć serca albo pomoc innym lub szanowanie drugiego człowieka obraca się przeciwko mnie. Nie mam szczęścia do ludzi kogo nie poznam to całe życie mnie obraża lub czepia się mnie lub krytykuje albo wyzywa. Kogo nie poznam nie mogę sobie poradzić i dać radę wytrzymać w żadnej grupie. Nie umiem się nigdzie odnaleźć nigdzie nie mogę się dopasować. Zawsze ludzie mnie zadają ból albo mnie muszą źle traktować. Nikt nie umie mnie uszanować aż pytam się sam pana Boga czy tak musi być czy to dla mnie jakaś próba. To tak jakbym pytał dlaczego jeden jest bogaty a drugi biedny albo dlaczego ktoś ma nogi obie i jest zdrowy a ktoś nie ma nogi i jest kaleka. Tak zastanawia mnie czy dobry człowiek musi zawsze cierpieć mieć jakąś karę za to że jest dobrym człowiekiem i musi mieć zawsze od życia kopa w tyłek? Bo co spotykam ludzi to jakieś towarzystwo które wysysa ze mnie siły jak wampiry energetyczne. Nie mam już ochoty poznawać ludzi nie mam jak poznać bo ciągle ktoś mnie traktuje gorzej albo nie szanuje nie umie mnie jakoś nie wiem zrozumieć? Ciągle mam tak że mam takie już skojarzenia ze może mam już takie fatum nad sobą? Może pan Bóg tak chce jak ktoś chce być w niebie to musi swoje wycierpieć że ma życie takie że każdy mnie rani. Nie mam w ogóle żadnej miłej osoby która mnie da radość życia. Ciągle sprzeniewierzam się do ludzi że każdy tylko mnie zada ból albo będę znowu wyśmiewany albo odrabiać będą mnie tyłek. Czemu tak musi człowiek takiego cierpienia doświadczać? Czasem myślę że kogo nie poznam z kim nie mam kontaktu każdy jest jakimś podłym gadem co tylko patrzy żeby mnie wyśmiać albo obrażać lub się mnie czepia lubi dręczyć i obmawiać. Nie ma tak żeby ktoś nie mógł powiedzieć coś miłego wszystko jest takie sztuczne. Każdy tylko umie człowieka upodlić albo mam wrażenie że nie warto być dobrym i być miłym uczynnym bo potem ludzie mają tylko mnie za piąte koło u wozu. Nikt mnie nie da pomocnej dłoni jestem jak odmieniec jak jakiś dzikus co nie pasuje do swojego otoczenia nigdy nie umie odnaleźć się dopasować dogadać. Co mam nową znajomość to ktoś tylko patrzy na mnie krzywo albo udają miłych a i tak wyśmiewa albo robi sobie kpiny. Czy los tak już mamy z góry dany od samego pana Boga? Czy muszą tak ludzie innymi gardzić albo nimi poniwierać? Czy człowiek tak musi żyć bo to jest jak katorga. Czasem myślę że życie moje jest dla mnie tylko pasmem złych kontaktów z ludźmi nie że tego sam chce takich ludzi poznawać czy to w szkole czy w sąsiedztwie czy w rodzinie też nie zawsze są takie osoby którą chce się znać mieć z nimi kontakt. Ale często tak jest że nie mam nawet jednego przyjaciela na którym można polegać. Dla mnie życie to jakaś gra gdzie tylko jestem jakby pod odstrzałem i ciągle muszę być kopany. Czy to tak jest dla mnie ten los z góry dany? Czy to już dlatego że jestem dobry i każdy to wykorzystuje nikt mnie nie daje poszanowania. Czy to tak bo nie umiem być też podły i robić tak żeby innym pokazać jaki jestem też zły? Czy warto więc nastawić drugi policzek żeby mnie każdy traktował gorzej od psa i mam cierpieć przez ludzi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musi być tak, jak to opisujesz, a Pan Bóg z pewnością nie wymyślił dla nikogo "takiego" losu. To, co mogę ci zaproponować, bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu (choć szkoda, że ciebie nie znam, to zapewne wiele by ułatwiło w mojej ocenie sytuacji i odpowiedniej rady dla ciebie), to skupienie się na pracy nad sobą. Weź pod uwagę także to, co pisałem w poprzednim komentarzu. Jeśli masz jakieś problemy ze sobą, typu niska samoocena, kompleksy czy negatywne myśli, zacznij od tego. Ja już to przerabiałem w swoim życiu. Im będziesz bardziej pogodny i uśmiechnięty, bez żadnego negatywnego myślenia i wyobrażenia, obaw i wątpliwości, tym będziesz miał lepsze relacje z innymi ludźmi. Jeśli rozsiewasz wokół siebie negatywną energię (smutek, podejrzliwość, złość, krytykę innych itp), to i dokładnie taką samą negatywną energię otrzymasz, choć w innym wydaniu, np. w takim, jak to opisujesz. Jeśli masz w swoim otoczeniu kogoś, kto zna ciebie, ale nie szkodzi ci, a z drugiej strony jest w stanie konkretnie ci odpowiedzieć, to zapytaj go lub ją "czy coś jest ze mną nie tak, że tyle mi inni dokuczają? A może robię coś nie tak, co wzbudza u innych takie reakcje?". Gdyby udało ci się uzyskać szczerą i prawdziwą odpowiedź, miałbyś punkt zaczepienia, nad czym powinieneś popracować, a tak, musisz to zrobić w ciemno. Z pewnością uzyskanie samoakceptacji, poznanie swojej wartości i przestanie karmić się opiniami innych, pozwoli ci nabrać więcej dystansu do wszystkiego: do siebie, do innych, do świata. To będzie procentowało, bo inni podświadomie wyczuwają ludzi z "problemami" i nie uważają ich za równych sobie, co skutkuje tym, że nie chcą ich w swoim otoczeniu, a co niektórzy nawet będą szkodzić i dokuczać. Ja bym poszedł właśnie w tym kierunku: przestałbym się skupiać na innych, a popracowałbym nad samoakceptacją, polubieniem siebie i nad samozadowoleniem, pogodzie ducha. Ktoś, kto szuka akceptacji u innych, nigdy w pełni nie będzie szczęśliwy, bo jego szczęście będzie uzależnione od kaprysu ludzi: jak powiedzą coś miłego o nas, to jesteśmy szczęśliwi, jak powiedzą coś złego, to się smucimy. Trzeba poznać własną wartość, ale taką prawdziwą, obiektywną, a wtedy przestaniemy się karmić innymi, czy nas akceptują, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam mam takie pytanie trochę to jest za bardzo intymne i związane z seksualnością osób młodych.
      Czytałem tutaj w komentarzach że masturbacja to grzech ciężki i trzeba po tym do spowiedzi. Mam inną sytuację a jak osoba tylko oglądała zdjęcia i był wytrysk bez masturbacji tylko podniecenie widokiem? To nie były zdjęcia nagie erotyczne tylko normalne że kobieta była ubrana nie była nawet nago. Jednak wyglądało kusząco i bodziec wziął górę. Czy to też grzech jeśli takie coś jest niekontrolowane a podobno młode osoby mają takie rzeczy. Nie chciałem aż tak żeby to na mnie zadziałało ale jednak patrzyłem tak jakbym chciał się podniecić. Tak nawet nie było intymnych części ciała widać. Sprawa taka trochę krępująca że takie zdjęcie ubranej kobiety może tak podziałać jak bodziec. Czy to też grzech bo nie było żadnej masturbacji tylko sobie oglądałem i nagle mnie wzięło.
      Czy to też jest jednak grzech ciężki chociaż to nie było kontrolowane samo się stało i nagle. Czy taka sytuacja to grzech? Czytałem że młodzi ludzie inaczej to odczuwają inaczej to działa na nas młodych którzy jeszcze nie żyją w związku. Z jednej strony wstyd że zwykłe zdjęcie tak działa że aż się zrobiło tak a nie inaczej. Czy można to uznać jako grzech bo jednak sam taką sytuację zrobiłem że się pobudziłem tym obrazem i to na mnie podziałało?

      Usuń
    2. Młode osoby, zwłaszcza chłopcy w wieku dorastania, w sposób naturalny są bardzo podatni na wszelkiego rodzaju bodźce pobudzające ich seksualność, bo hormony w tym wieku zaczynają się uaktywniać.Duże znaczenie w tym wszystkim ma nasza wola i intencja. Jeśli z doświadczenia już wiesz, że oglądanie zdjęć ubranych kobiet wywołuje w tobie podniecenie lub wytrysk, i następnym razem znowu sobie oglądasz, w tym momencie twoje zachowanie jest nieodpowiednie i zostanie zaliczone jako coś niewłaściwego, bo świadomie narażasz się na grzech. Nie możesz mówić, że ty nic nie miałeś z tym wspólnego, że to samo się podnieciło, bo wcześniej miałeś już takie sytuacje i powinieneś wiedzieć, że takie oglądanie pobudzi twój organizm. Wykazałeś się więc nieroztropnością. Naraziłeś się na splamienie, choć mogłeś tego uniknąć, gdybyś bardziej się starał żyć wg oczekiwań Pana Boga. Swoim oglądaniem przygotowałeś sobie grunt pod przyszły grzech, bo powstał on z twojej inicjatywy. Osoba zaangażowana w swoją wiarę unika takich niebezpieczeństw i trzyma się z dala od wszystkiego, co mogło by uczynić ją nieczystą, nawet mimowolnie. Zauważ, że to podniecenie organizmu nie wzięło się znikąd, wzięło się z oglądania zdjęć. To ty podejmujesz decyzję, czy chcesz oglądać zdjęcia kobiet, czy nie. Jeśli dołożysz do tego wiedzę, że to może podniecić twój organizm, to nie możesz mówić, że jesteś niewinny, bo to samo się stało. Stało się to po twoim wcześniejszym działaniu, czyli oglądaniu zdjęć. Przyczyniłeś się do tego i na tym będzie polegać twoja wina., a więc zostanie to policzone jako grzech.

      Usuń
  4. jest dla Was wiara ważna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ważny jest Pan Bóg. Wiarę rozumiem jako bliskość z Nim. To z tej bliskości płyną moje uczynki, o których mówi wiara chrześcijańska i to z tej bliskości pojawia się miłość chrześcijańska, która odmienia mnie w taki sposób, o jakim mówi Pan Jezus. To, o czym mówi wiara chrześcijańska czy katolicka, jak żyć i jak postępować, te wszystkie nakazy i zakazy, w moim przypadku płynie w sposób naturalny jako skutek bliskości z Bogiem i miłości chrześcijańskiej. To jest właśnie żywa wiara chrześcijańska.

      Usuń

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły