Nieszczere intencje
Nie jest tajemnicą, że
żywa wiara daje Moc, która sprawia, że życie, nawet te
najbardziej zwykłe staje się gamą kolorów, jakich trudno szukać
w przyziemnym świecie. Jeżeli ktoś jednak z takim nastawieniem
podejdzie do swojej wiary lub z takim nastawieniem zechce ożywiać
swoją wiarę, szybko zatrzyma się w tej drodze do Boga, bo jego
postawa jest roszczeniowa, i nie tylko niewiele otrzyma od Pana Boga,
ale zapewne sam szybko z tej drogi zrezygnuje.
Innym takim błędem jest
stawianie Panu Bogu jakichś warunków czy szantaży. Powszechną
praktyką osób niewierzących lub słabo wierzących, którzy
właśnie są w trudnym momencie swojego życia i przypomną sobie o
Bogu jako ostatniej desce ratunku, jest stawianie Panu Bogu warunku:
„Panie Boże, jeżeli jesteś (!), pomóż mi, a zacznę w Ciebie
wierzyć”, albo: „Pomóż mi, a zacznę chodzić do kościoła i
nie opuszczę ani jednej mszy”. Można też inaczej: „Jeżeli mi
nie pomożesz, to przestanę chodzić do kościoła, albo wierzyć w
Ciebie...”. Taka postawa z pewnością nie przybliży nas do Pana
Boga i nie zaprowadzi do niczego pozytywnego.
Manowce nauki i logiki
Kiedy człowiek zaczyna
angażować się w swoją wiarę, jedną z pierwszych rzeczy, jaką
robi, jest czytanie Pisma Świętego, niejednokrotnie po raz pierwszy
w życiu. I tutaj nie brakuje elementów, które zamiast pomóc, albo
nas ograniczą, albo wręcz zatrzymają w drodze do Pana Boga.
Stykając się pierwszy
raz świadomie z Pismem Świętym, nie sposób nie zauważyć
rozbieżności między naszą wiedzą religijną nabytą do tej pory,
nauką Kościoła katolickiego, a tym, co jest zapisane w Biblii.
Pamiętam, że byłem dosyć zdruzgotany tym i zniesmaczony.
Do najbardziej
rzucających się w oczy elementów należą: dekalog (różnica
między oryginalną wersją zawartą w Biblii a tym, co uczy
Kościół), zmarginalizowanie roli i znaczenia Matki Boskiej, miłość
jako najważniejsza cecha wiary (Kościół kładzie za mały nacisk
na to w swojej nauce) oraz świadoma wiara wraz z rozwiniętą
duchowością, o których w Kościele chyba nigdy nie słyszałem.
Trudne miejsca w Piśmie Świetym
W Piśmie Świętym nie
brakuje także miejsc niezrozumiałych lub wręcz wykluczających się
nawzajem, np. w jednym rozdziale lub księdze czytamy, że zginęło
ileś tam osób, a w drugiej, że zginęło znacznie więcej, albo: w
jednym miejscu czytamy, że król zrobił coś osobiście, a w
drugim, opisującym to samo zdarzenie czytamy wyraźnie, że król
wysłał kogoś, aby to zrobił. To podważa nasze przekonanie, że
Pismo Święte rzeczywiście pochodzi od Boga.
Zderzenie się naszej
nieuczonej, słabej zazwyczaj wiary, z problemami interpretacyjnymi i
rozbieżnościami znalezionymi w Piśmie Świętym może nas mocno
spowolnić i zniechęcić do szukania Boga. Już święty Augustyn w
pierwszych wiekach naszej ery radził, aby zbytnio nie zagłębiać
się w treść ksiąg biblijnych, bo wiarę przyjmuje się sercem, a
nie rozumem.
Pozostając jednak wierny
Prawdzie, ja, jako mimo wszystko człowiek szkiełka i oka, muszę
powiedzieć, że większość tych sprzeczności da się prosto
wytłumaczyć. Wracając do przykładów podanych przed chwilą, w
pierwszym przypadku sprzeczność w ilości ludzi, którzy ponieśli
śmierć, łatwo wyjaśnić przyjmując, że pierwsza liczba
dotyczyła ilości poległych wojowników (czyli mężczyzn
dzierżących broń), a druga – liczbę zabitych nie tylko
wojowników, ale także kobiet, starców i dzieci. To częsta
praktyka w tamtym czasie. Liczył się przede wszystkim mężczyzna –
jako głowa rodziny i jako wojownik – kobieta w tamtych czasach nie
miała dużego znaczenia. Podając liczbę zabitych, zazwyczaj
podawano więc, ile zabito wojowników, cywilów nie liczono.
Drugi przykład równie
prosto można wytłumaczyć, uzmysławiając sobie, że do tej pory
często stosują taką konstrukcję wypowiedzi osoby na stanowisku
kierowniczym. Jeżeli w zakładzie pracy, na odprawie kierownik mówi
do majstra: „Na dzisiaj przygotuje mi pan 200 kompletów danego
asortymentu”, to przecież wiadomo, że ani to ten majster
osobiście tego nie zrobi, ani to nie dla kierownika są przeznaczone
te komplety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz