Bez odpowiedniej wiedzy
czy wskazania minie wiele tygodni, zanim człowiek dojdzie w końcu
do właściwego rozwiązania tego swoistego egzaminu. Zanim to jednak
nastąpi, nachodzą go różne myśli i uczucia, łącznie z tymi, że
skoro tak, to on też ma Pana Boga gdzieś... W tym miejscu często
właśnie osoby słabo zaangażowane lub po prostu leniuchy, osoby
roszczeniowe odpadają, uznając, że skoro przyjemności się
skończyły, to nie ma co dalej zawracać sobie głowę wiarą i
Panem Bogiem.
Opieka Pana Boga
Ci, którzy pozostaną,
przechodzą swój pierwszy kryzys – zaczynają się chwiać,
czując, że lada moment odpadną od Pana Boga, wołają Go więc w
rozpaczy, nie chcąc do tego dopuścić... I nagle pojawia się jeden
mały sygnał, Pan Bóg odzywa się na chwilę, spełniając jakąś
prośbę, po czym znów milknie na wiele dni... Ta mała iskra
wystarcza jednak, aby w tym samym momencie napełnić człowieka
nadzieją i siłą. Zaczyna więc na nowo angażować się w
rozwijanie swojej wiary i szukanie Boga, Boga, który znów milczy
jak zaklęty... Pojawiają się więc kolejne kryzysy i kolejne
sygnały od Boga. Ja ten etap nazywam etapem „A kuku”.
A kuku
Wyobraźmy sobie mamę
idącą ze swym kilkuletnim dzieckiem leśną ścieżką. Dziecko
jest szczęśliwe, obcując z pięknem Przyrody i bliskością mamy.
W którymś jednak momencie mama niezauważenie chowa się za drzewo
i nic się nie odzywając, z ukrycia obserwuje swoje dziecko, jak się
zachowa. Czy będzie ją szukało? Czy będzie zasmucone? A może nic
sobie z tego nie zrobi i pójdzie dalej samo?
Kiedy dziecko spostrzeże
brak matki, zaczyna się rozglądać, w końcu zaczyna ją nawoływać.
Mama jednak milczy, obserwując w dalszym ciągu dziecko. Widząc, że
to zaraz się rozpłacze, w końcu odzywa się na chwilę: „A
kuku...”. W dziecko wstępują jakby nowe siły: ożywione rozgląda
się dookoła, ale mamy jak nie było, tak nie ma. Kiedy znowu zbiera
mu się na płacz, wtedy znowu słychać zza drzewa delikatne „A
kuku...”.
W ten oto obrazowy
przykład można scharakteryzować pierwszą część opisywanego
powyżej egzaminu wstępnego. Pozostaje jeszcze do wypełnienia druga
część, najważniejsza.
Rozwiązanie
Właściwe rozwiązanie
tego egzaminu nie jest zbyt trudne, choć dla niemądrej i
niedoświadczonej owieczki dojście do właściwego rozwiązania nie
jest proste. Bez uzyskania samoświadomości nie sposób tego samemu
osiągnąć, stąd też mistrzowie duchowi, nie tylko chrześcijańscy
kładą tak duży nacisk na samoobserwację, na uzyskanie
samoświadomości.
Po dogłębnym
zastanowieniu się i przeanalizowaniu całej zaistniałej sytuacji w
końcu nas olśniewa, że przez cały czas zależało nam jedynie na
tym, aby wrócić do tego, co było, czyli do nieskrępowanej i
nieograniczonej łaski Boga, aby w dalszym ciągu nas wspierał i
spełniał wszystkie nasze prośby, że to jest dla nas ważniejsze
niż On sam. W ten oto sposób zdemaskowaliśmy swoją niedoskonałą
wiarę: tak naprawdę nie chodziło nam o powrót Boga, tylko tych
łask, którymi nas obdarzał. Oto nasze łakomstwo duchowe!
Jak tylko
przewartościujemy naszą wiarę, skupimy się tylko na Panu Bogu
jako jedynym celu naszych działań, nawet gdyby miał nas już nie
raczyć więcej takimi łaskami, przejdziemy zaraz do następnego,
dosyć krótkiego etapu, choć nie mniej trudnego dla początkującej
owieczki, ale o tym w następnym poście...
< Część 1 2/2
Fajne
OdpowiedzUsuń