wtorek, 26 lipca 2016

Łakomstwo duchowe cz 1

    Rozwijanie świadomej wiary, a zwłaszcza zbliżanie się do Pana Boga niesie ze sobą zjawiska niewidoczne lub niewystępujące u zwykłych wiernych zwanych bożymi owieczkami. Najlepiej i najpełniej widać to w drodze osób, których Pan Bóg pociągnął osobiście ku Sobie. Jest ona odmienna od zwykłej praktyki religijnej, a jej celem jest ustawiczne duchowe rozwijanie i doskonalenie takiego człowieka. Patrząc bowiem na zwykłego wiernego, – z duchowego punktu widzenia – jest on jak duchowe niemowlę, które nie posiada jeszcze samoświadomości ani czegokolwiek innego, co powinien posiadać jako świadomy chrześcijanin, stąd też pewnie określany jest mianem „bożej owieczki”, co też dla mnie jest określeniem nieco pogardliwym, ale jak najbardziej uzasadnionym.


wiara

Rozwój duchowy

    Większość ludzi, zwłaszcza (niestety) katolików, jest przecież religijnymi analfabetami i duchowymi prostakami – jak ja to określam. Nie tylko nie dbają o swój rozwój duchowy, ale nawet nie posiadają wystarczającej wiedzy na temat swojej wiary i tego, jacy powinni być. Całą swoją wiarę sprowadzają do historii biblijnej poznanej na lekcjach religii oraz do dziesięciorga przykazań, uważając, że to wszystko, co muszą wiedzieć – sam zresztą taki byłem... Taki jest po prostu standard w naszym zabieganym i omamionym świecie.

     Nie trudno teraz wyobrazić sobie, co dzieje się z taką owieczką, gdy nagle Pan Bóg pociąga ją ku Sobie i zaczyna kształtować. Bez odpowiedniej wiedzy lub bez kierownika duchowego nic dziwnego, że grzęźnie na tej drodze, posuwając się mozolnie do przodu lub rezygnuje, nie wykorzystując tej wielkiej szansy, jaką otrzymała. Najtrudniej jest na samym początku, ponieważ to, co się wydarza, jest dla niej czymś zupełnie innym od tego, do czego była przyzwyczajona. Nie będzie z mojej strony przesadą, jeżeli powiem, że świat żywej wiary w porównaniu ze światem zwykłej (martwej) wiary jest tak odmienny, jak niebo i ziemia... Nie jest to jednak temat tej rozprawy, aby szerzej o tym pisać...

Etapy w duchowości chrześcijańskiej

     Przechodząc powoli do meritum, należy powiedzieć, że droga chrześcijańskiej duchowości, zwłaszcza ta przygotowana osobiście przez Pana Boga podzielona jest wyraźnie na etapy – coś w rodzaju szkoły, gdzie dziecko zdobywając wiedzę, zdaje z klasy do klasy. Póki człowiek nie zaliczy danego etapu, nie przejdzie do następnego, a tym samym nie uzyska kolejnych łask. Jest to specyfika bliskości z Panem Bogiem: rozwijając się duchowo, przechodząc z etapu na etap, często w wielkim trudzie i cierpieniu, potem – niejako w nagrodę – otrzymujemy jakąś łaskę, która jest rekompensatą tak dużą, że niczego nie żałujemy – w zasadzie żałujemy tylko tego, że tak długo się ociągaliśmy i tak mało się angażowali, że przy odrobinie chęci, mogliśmy to osiągnąć znacznie szybciej.

     Rozwijając swoją wiarę i duchowość, poznajemy kolejne tajniki wiary, które co prawda od dawna są nam znane, jednak teraz – ożywione – mają zupełnie inny wymiar. Jako że jest to okres kształcenia, Pan Bóg od czasu do czasu (zwłaszcza na początku) robi nam sprawdzian z wiary, na którym w praktyce musimy tę swoją wiarę pokazać.

Próba wiary

     Najciekawszym sprawdzianem jest pierwszy sprawdzian dla osób, które Pan Bóg pociągnął ku Sobie i jest on rodzajem egzaminu wstępnego, ponieważ odbywa się zaraz na samym początku – ci, którzy go nie zdadzą, zazwyczaj oddalają się od Pana Boga na wiele lat, a bywa i tak, że do końca swoich dni pałają do Pana Boga nienawiścią lub niechęcią.

     Pierwszy etap w drodze wyznaczonej przez Pana Boga dla osób, które pociągnął ku Sobie, charakteryzuje się niezwykłą życzliwością Pana Boga: spełnia On wszystkie prośby takiego człowieka oprócz oczywiście próśb niewłaściwych typu „Daj mi wygrać w totolotka”. Człowiek w końcu czuje swoją wiarę, czuje tę wielką wartość, jaką jest wiara i bliskość z Panem Bogiem. Tak powinno być: skoro Pan Bóg jest bogiem żywym i prawdziwym, to powinien brać aktywny udział w naszym życiu i spełniać nasze prośby.

     Kiedy człowiek rozsmakuje się już w Bogu, przyzwyczai do tego, że Pan Bóg jest na każde jego skinienie, nagle któregoś dnia wszystko się kończy, jakby ktoś wziął szablę i uciął tę intymną nić porozumienia. Tak jak przedtem Pan Bóg nie skąpił nam swej łaski, tak teraz milczy, jak zaklęty – w żaden sposób nie daje znaku życia, nie mówiąc już o spełnieniu jakiejś najdrobniejszej nawet prośby. To dla bożej (wciąż jeszcze) owieczki wielki szok i osłupienie: czy zrobiłem coś złego? Czy Pan Bóg już mnie nie lubi? Co się stało? O co tu chodzi? W następnych dniach, tygodniach próbuje nawiązać łączność z Panem Bogiem, lecz wszystko nadaremno – Pan Bóg jak milczał, tak milczy wciąż dalej, zero kontaktu. Człowiekowi brakuje tej bliskości z Panem Bogiem, no i przede wszystkim wsparcia i spełniania jego próśb. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, że Pan Bóg w tych jego zachwytach i deklaracjach wiary powiedział pierwsze „Sprawdzam – pokaż swoją wiarę”.

 Część 1    1/2    Część 2 >






Polecane artykuły:


2 komentarze:

  1. Co za bzdury. Nie ma próśb niewłaściwych. Bóg daje nawet szatanowi. Poczytaj księgę Hioba i zobacz co szatan dostał. A wygranie w totolotka to jedna z najlepszych rzeczy jakie człowiek pobożny może zrobić i wyjątkowo skutecznie zbliża do Boga. Kto jest blisko Boga, ten się staje bogaty - stąd się wzięło to słowo. A ubogi? Wszystko czego on potrzebuje jest u Boga. Im większa wygrana, tym bliżej Boga. Człowiek bez kasy nic nie może, a człowiek z milionami może czynić dobro na skalę nieosiągalną dla niewolników satanistycznego systemu pracujących za najniższą krajową. Więc wygraj w lotto i użyj tej kasy do służenia Bogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą nie zgadzam. Na temat bogactwa materialnego i jego nie po drodze z Bogiem czytamy wielokrotnie zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie (przysłowiowa "mamona").

      Usuń

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły