środa, 23 marca 2016

Św. Bazyli Wielki

święci
Św. Bazyli Wielki (329 – 379)
   Urodził się w Cezarei Kapadockiej (obecnie w Turcji) w rodzinie znakomitej, zamożnej i głęboko religijnej, czego dowodem jest fakt, że z tej rodziny pochodziło aż siedmiu świętych: babka Bazylego- św. Makryna Starsza, rodzice, św. Emmelia (Emilia) i św. Bazyli, jego bracia - święty Grzegorz z Nyssy i święty Piotr z Sebasty, oraz jego siostra- św. Makryna. Jest to wyjątkowy fakt w dziejach Kościoła. 

    Ojciec św. Bazylego był retorem i prowadził własną szkołę, więc początkowo do niej posyłał syna. Później wyjechał Bazyli na studia do Konstantynopola, a następnie do Aten, gdzie spotkał św. Grzegorza z Nazjanzu, z którym się zaprzyjaźnił. Nauczyciele i uczniowie Aten dokładali wielkich starań, aby Bazyli pozostał u nich, gdyż bardzo cenili jego wiedzę i mądrość; on jednak sądząc, że usługi swe winien poświęcić ojczyźnie, powrócił do Cezarei i założył szkołę wymowy, występując przy tym niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. 
 
     Chrzest przyjął w wieku 28 lat, gdyż taki był wówczas zwyczaj, aby chrzest przyjmowano w wieku dorosłym, w pełni rozeznania obowiązków chrześcijańskich. Po przyjęciu chrztu wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby nauczyć się od nich prawdziwej ewangelicznej mądrości. 
 
     Przemieniwszy się w nowego człowieka, rozdzielił po powrocie swój majątek między ubogich i podążył na puszczę, gdzie matka jego i siostra z kilku dziewicami z dala od świata wiodły życie ascetyczne w klasztorze na wzór egipskich mnichów. Niedługo potem zebrało się około niego kilku pustelników, między nimi i przyjaciel św. Grzegorz z Nazjanu, aby trawić czas na pokucie i rozmyślaniach. Cztery lata spędził Bazyli w tym zaciszu, po czym powołany został przez biskupa Dianiusza w rodzinne strony, gdzie otrzymał urząd lektora. W dwa lata później został wyświęcony na kapłana. Częstym tematem jego kazań była miłość, która powinna owocować miłosiernymi czynami, zwłaszcza względem ubogich. Zachęcał, by bogaci pozostawiali sobie to, co konieczne jest do życia, a resztę majątku przekazywali biednym i potrzebującym. Porywającą wymową zwalczał arianów, czyli zwolenników herezji Ariusza negującego bóstwo Chrystusa, oraz wzmacniał wiernych wyznawców siłą własnego przykładu i pociągał ku sobie serca wszystkich łagodnością i hojnością jałmużny. Gdy bowiem w roku 367 i 368 zapanował srogi głód, Bazyli porozdzielał chętnym sercem pomiędzy głodnych bliźnich cały majątek odziedziczony po matce i wszystkie własne dochody.

     Po objęciu urzędu arcybiskupa Cezarei, w pałacu arcybiskupim żył jak najuboższy zakonnik, a znaczne dochody obracał na kształcenie kapłanów, budowę szkół i olbrzymiego, w całym ówczesnym świecie sławnego szpitala dla ubogich, chorych i sierot, bez względu na religię; w szpitalu tym znajdowały się również szkoły i warsztaty. Jako arcybiskup wykazał talent wielkiego męża stanu i wyróżnił się jako doskonały administrator i duszpasterz, dbający troskliwie o dobro swojej owczarni.

    Wszystkie te uczynki ściągnęły na Bazylego nienawiść cesarza Walensa, heretyka arianina. Najpierw posłał do Bazylego prefekta Modesta. Ten nakłaniał Bazylego do łagodności względem arianów, a gdy święty opierał się namowom, zagroził mu gniewem cesarza. Bazyli odpowiedział ze spokojem: "Gniewu cesarza nie obawiam się, albowiem pojąć nie mogę, czym by mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, bo tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, bo tym sposobem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć; powiedz zatem cesarzowi, że się go nie obawiam". Modest zdziwiony odparł: "Tak odważnie jeszcze nikt do mnie nie przemawiał". Rzekł na to Bazyli: "W takim razie widocznie nie miałeś jeszcze do czynienia z biskupem katolickim". Cesarz Walens przybył zatem sam do Cezarei, lecz spokój i wzniosła powaga arcybiskupa tak mu zaimponowały, że porzucił złe zamiary, z jakimi przyjechał. Arianie jednak tak długo podszczuwali go kłamstwem i oszczerstwem, aż cesarz uległ i skazał Bazylego na wygnanie. W chwili kiedy podpisywał wyrok, zachorował mu śmiertelnie syn. Cesarzowa twierdziła, że to kara Boska za wyrok przeciw Bazylemu, kazał więc przywołać biskupa do łoża syna. Bazyli rzekł: "Syn twój żyć będzie, jeśli go dasz ochrzcić w religii katolickiej". Walens święcie przyrzekł tego dopełnić i jego syn zaraz wyzdrowiał, gdy jednak potem przyrzeczenia nie dotrzymał i syna dał ochrzcić biskupowi heretykowi, nowochrzczeniec umarł. Arianie, korzystając ze smutku cesarza, wmawiali weń, iż jedynym winowajcą śmierci jego syna jest Bazyli. Cesarz dał się obałamucić i wydał wyrok powtórny, skazujący Bazylego na wygnanie. Kiedy jednak miał ów wyrok podpisać, złamały mu się w ręku trzy pióra; zażądał czwartego, gdy wtem ręka strasznie mu drżeć poczęła. Poznał, iż w tej sprawie działa wyższa potęga, wtedy pełen przestrachu przedarł pismo i pozostawił biskupa w spokoju.

     Bazyli, wycieńczony postami, pracą i cierpieniami, żył już niedługo. Umarł dnia 1 stycznia 379 roku, mając zaledwie 50 lat. Trumnę jego otaczało ze sto tysięcy ludzi wszelkich wyznań i narodowości, chrześcijan, żydów, pogan, a wszyscy wołali w wielkim żalu: "Ojciec nasz nie żyje!". Cały świat chrześcijański w uznaniu jego zasług i czynów dał mu przydomek "Wielkiego", a Kościół święty uczcił go za jego pisma nazwą "Doktora Kościoła świętego".


Wróć do zakładki Opowieści o świętych.





Polecane artykuły:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły