Dzieje apostolskie i dziennik podróży św. Łukasza
Na potwierdzenie tezy o
kompilacyjnym charakterze Pisma świętego przytoczymy kolejną
księgę Nowego Testamentu, czyli Dzieje apostolskie. Uważny
czytelnik spostrzeże, że mamy w niej dwie narracje. Raz autor używa
normalnej narracji typu „święty Paweł udał się do miasta”, a
raz używa narracji bezpośredniej: „udaliśmy się do miasta”.
Tak to wygląda, jakby autor do swojego dzieła włączył po prostu
dziennik podróży św. Łukasza i w tych miejscach, gdzie towarzyszy
on św. Pawłowi wykorzystuje obszerne fragmenty jego dziennika. Tę
odrębną grupę narracyjną znajdziemy w następujących miejscach:
Dz 16,10-17; Dz 20,5-21,18 i Dz 27,1-28.
Dowody na istnienie Boga
Długo by pisać o
różnych wątkach związanych z wiarygodnością Pisma świętego i
jej wpływu na naszą wiarę, dlatego św. Augustyn tłumaczy, że
Pismo święte przyjmuje się nie rozumem a wiarą. Te wszystkie
większe i mniejsze nieścisłości nie stanowią potwierdzenia, że
Pan Bóg nie istnieje, bo dowodem żadnym nie są. Są tylko
niedoskonałością ludzkiej pamięci i ograniczoności. Potrzebna
jest wiedza, aby dobrze to wszystko zrozumieć i ocenić, bo wiele z
tych nieścisłości da się prosto wytłumaczyć.
Jeśli w jednym miejscu
pisze, że zginęło tyle osób, a w drugim miejscu opisującym to
samo zdarzenie pisze, że zginęło znacznie więcej, nie oznacza
sprzeczności. W pierwszym przypadku pisze, ilu zginęło wojowników,
a w drugim, ile zginęło osób w sumie, czyli łącznie z kobietami
i dziećmi. To normalna praktyka w tamtych czasach. Znaczenie miał
tylko wojownik, bo on walczył. Starcy, kobiety i dzieci nie
stanowili zagrożenia ani wartości więc często się o nich w
dokumentach po prostu nie wspominało.
Wykazaliśmy już
pokrótce, że pomimo tych wszystkich nieścisłości i
niewiarygodnych opowieści Biblia wychodzi z podniesioną głową, bo
słowa Pana Boga, gdy coś zapowiada, zawsze się spełniały i w
dalszym ciągu się spełniają, a to, co Biblia opisuje, w świetle
współczesnych odkryć archeologicznych okazuje się być prawdziwe,
chociaż nikt temu nie dawał wiary. Spójrzmy zatem na problem
istnienia Pana Boga od tej strony. To, co zapowiada, spełnia się. A
co zapowiada? Ano na przykład, że przyjdzie czas, że każdy
człowiek na Ziemi pozna Jego imię i odda Mu hołd, że wszystkie
narody świata przyjdą do Niego. A kto to mówił? Bóg malutkiego,
koczowniczego narodu, który długo nie miał nawet swojej stałej
siedziby. Wokół były wielkie religie z ich wielkimi bogami, bogami
starożytnego Egiptu, Mezopotamii, potem Grecji i Rzymu. Gdzie oni
są? Kto oddaje im teraz hołd? Bo w boga tego maleńkiego narodu
wierzy obecnie 3/4 ludzi na Ziemi i to przez kilka tysięcy lat,
dokładnie tak jak to zapowiedział.
Zachęcam do przeczytania
Dziejów apostolskich, bo tam pisze, w jaki sposób ta trudna wiara,
jaką jest wiara chrześcijańska, tak szybko rozszerzyła się po
wszystkich narodach. Dlaczego jest trudna? Bo nastawiać drugi
policzek, kochać swoich nieprzyjaciół i modlić się za swoich
krzywdzicieli do łatwych nie należy. Co zatem sprawiło, że ludzie
uwierzyli i poszli za tą wiarą, chociaż Pan Jezus zapowiada, że
„Jak Mnie niewinnie oskarżono, skazano i umęczono, tak i was będą
z powodu Mojego imienia”? Nie sprawiły tego przecież ładne
słowa, wspaniała perspektywa życia doczesnego lub życia po śmierci (jak u muzułmanów), ale sprawiła to Moc, moc płynąca z
wiary, bo wiara chrześcijańska daje taką moc, że aż cuda czyni,
co też wielu miało okazję zobaczyć i uwierzyć.
Można modlić się do
Ozyrysa, Zeusa, Jowisza czy innego boga, ale nic się nie wydarzy. To,
co odróżniało boga Izraela, w ujęciu chrześcijańskim, to
właśnie to, że za modlitwą szła moc, ludzie odzyskiwali zdrowie,
a nawet wstawali ze zmarłych i to nie tylko dzięki Panu Jezusowi,
ale także apostołom, bo dzięki duchowi świętemu i oni po śmierci
Pana Jezusa mieli taką moc, o czym czytamy w Dziejach apostolskich.
To właśnie ta moc
przekonała tamtych ludzi i ta sama moc w dalszym ciągu, nawet w
naszych czasach przekonuje ludzi, że Pan Bóg jest prawdziwy, bo
modlą się, proszą i otrzymują, nawet te rzeczy, które z naszego
punktu widzenia są niemożliwe, czyli cuda.
Ktoś, kto poznał moc
płynącą z wiary chrześcijańskiej, nie zawraca sobie głowę
logiczną, intelektualną analizą Pisma świętego, bo to, co wie na
pewno to to, że pan Bóg istnieje, bo na co dzień doświadcza Jego
obecności, pomocy i łaski. Czy potrzeba mu jeszcze jakiegoś
dowodu...? Na pewno nie.
Polecane artykuły:
- O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi
- Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci
- 8 przeszkód w ożywianiu swojej wiary
Cieszę sie, że ostatecznie doszedles do takiego wniosku do jakiego doszedles, i który ja podzielam :) Próba szukania rozwiązań tych pozornych sprzecznosci Biblijnych to ślepa uliczka i jeśli musisz komuś takie rzeczy tłumaczyć to znaczy, że on już podjął decyzję aby Biblię odrzucić. Z mojego doświadczenia wynika, że najgłośniej o nich mówią ludzie, którzy Pisma Świetego nie znają, a jedynie co nieco o nim słyszeli.. Wogóle poraża mnie to, że Pismo Święte jest powszechnie nie znane, również wsród ludzi określających siebie jako Chrześcijanie. Dlatego wg mnie ważniejsze i sensowniejsze niz tłumaczenie niescislosci jest wogóle poznanie treści.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Aby o czymś rozmawiać, trzeba najpierw to poznać, a wiele osób idzie na łatwiznę i wyciąga swoje wnioski z poznanych półprawd, na podstawie tego, co im się wydaje. Taka natura ludzka...
Usuń