poniedziałek, 28 marca 2016

Świadectwo Roberta cz 1

    Pochodzę z rodziny, w której korzystanie z pomocy Pana Boga nie jest czymś niezwykłym. Jest to naturalne zachowanie w trudnych chwilach. Szczególną taką umiejętność posiada moja mama, która często korzysta z tej formy pomocy w pracach codziennych. Ja staram się nie fatygować Boga do takich błahych spraw. Kiedy nie udaje się coś mojej mamie, a straci już cierpliwość, wtedy prosi Pana Boga o pomoc, czego sam byłem wielokrotnie świadkiem. Jeden z takich przypadków pamiętam jeszcze z dzieciństwa, kiedy drzwi do naszej piwnicy chroniła felerna kłódka, którą otwierać to skaranie boskie. Klucz dawał się przekręcić tylko w jemu znanym ustawieniu i zawsze trzeba było się wiele nakręcić, aby trafić w ten punkt. Po kilku więc minutach prób i nerwów zniecierpliwiona mama prosi w końcu Boga o pomoc i klucz za pierwszym razem daje się przekręcić. Zdarzenie może samo w sobie mało niezwykłe i zawsze można je wytłumaczyć na inne sposoby, jednak takich „zbiegów okoliczności” moja mama ma bardzo dużo. Co ciekawe, za każdym razem otrzymuje pomoc natychmiast, a nie po chwili, więc te „zbiegi okoliczności” są bardzo konkretne. Ten typ zachowania mama przekazuje teraz swoim wnuczkom. Jedna z nich dwa razy już donosiła, iż rzeczywiście, kiedy poprosiła Pana Boga o pomoc, pomógł jej. Taka może rodzina..., bo jak dotąd nie słyszałem od innych ludzi, aby mieli coś takiego, choć nie wykluczam.

     Tyle na temat mojej rodziny, niezbyt zresztą — o dziwo — pobożnej. Moje świadectwo — jak całe moje życie i ja — jest bardzo poplątane. Nie brakuje w nim wzlotów i upadków. Najpierw była nauka, fascynacja wiedzą, oraz — nieco później — nieświadoma jeszcze, ale mocno zaangażowana wiara w Boga. Tak było gdzieś do połowy szkoły podstawowej. Potem, w okresie dojrzewania, troszeczkę może po rozmowach ze Świadkami Jehowy była całkowita negacja nie tylko nauki Kościoła katolickiego, ale także Pisma Świętego, w którym nie brakuje sprzeczności i trudnych interpretacyjnie miejsc, a co za tym idzie odwrócenie się od Boga i zostanie młodym ateistą. To pewnie z tego okresu pochodzi moja, prawie że obsesyjna skłonność do sięgania i posługiwania się materiałami źródłowymi i niepoleganiu tylko na tym, co ktoś (człowiek, ksiądz) mówi. Taki stan ateizacji mojego życia trwał kilka lat. Stałem się pod wpływem otoczenia prawie zwykłym, współczesnym Polakiem, dla którego kombinacje i drobne złodziejstwo (wynoszenie z pracy) to coś normalnego. Piszę „prawie”, ponieważ jakoś nigdy alkohol nie podchodził mi, chociaż pochodzę z rodziny, w której wielu miało, lub ma z nim problem.

Strona    1/5    Dalej >






Polecane artykuły:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły