piątek, 1 kwietnia 2016

Świadectwo Roberta cz 3

    Zaczęło się od tego, że nosząc przy sobie nóż, spodziewany atak ze strony „złych” ludzi nie następował. W końcu uznałem irracjonalność takiego zachowania. Przecież na co dzień ludzie nie atakują się nawzajem w biały dzień. Co innego wieczorem jak są napici. Czasem ktoś może nas zaczepić. Drugim czynnikiem, po tych kilku latach zła w moim życiu, było zmęczenie tym wszystkim. Był to najwyższy czas, aby w końcu zrobić coś ze swoim życiem. Po apogeum tego okresu zacząłem zastanawiać się, co mogę zrobić, aby poprawić swoje życie. Szybko okazało się, że w dużej mierze także i siebie muszę zmienić. Na moje szczęście fascynacja wiedzą ciągle trwała i poszerzała się o kolejne tematy i działy nauki. Często też w ciężkich chwilach, zamiast upić się jak „każdy normalny człowiek” rzucałem się w odmęty nowej, trudnej wiedzy, jak chociażby teoria względności, czy chromodynamika kwantowa, aby tylko nie myśleć o tym złu, które doświadczałem. Bez problemu więc znalazłem sposoby i metody na realizację swoich celów. W tym czasie nie myślałem jednak o Bogu. Zależało mi przede wszystkim na poprawie swojego życia. Zauważyłem jednak, że te „ataki zła” nie tylko, że nie zmniejszyły się, ale wręcz nasiliły. Szatan czuł, że wymykam mu się z rąk. Z uwagi na moje poprzednie doświadczenia, było to dla mnie bardzo niepokojące.

     Pierwsze myśli o Bogu pojawiły się jakieś pięć, sześć miesięcy od rozpoczęcia naprawy swojego życia. Przeciwnie jednak niż można by tego oczekiwać, nie spotkaliśmy się. Rozważając bowiem swój rozwój osobisty i duchowy oraz wyznaczając nowe cele na najbliższy czas, zastanawiałem się także nad swoją religijnością, gdyż nauki przekazywane w Piśmie Świętym na temat tego, jak żyć są korzystne dla człowieka, choćby i niewierzącego. Nie gardziłem więc tą wiedzą zebraną przez poprzednie pokolenia, chociażby w moich ulubionych Mądrościach Syracha. Jeżeli chodzi o samego Boga, uznałem, że jestem duchowo tak brudny, że nie śmiem nawet w myślach zwracać się do Niego. Tak sobie umyśliłem, że na razie będę pracować nad swoim rozwojem osobistym i poprawą swojego życia, a jak wystarczająco oczyszczę się z tego brudu, to może Bóg sam zauważy mój blask pośród szlamu tego świata i pociągnie mnie ku sobie. 
 
     Rzeczywiście, po jakimś dłuższym czasie znalazłem w sobie światło, aby odmawiać wieczorem „Ojcze nasz”, potem zacząłem odmawiać także i rano, aż w końcu zacząłem zwracać się w modlitwach do Pana Boga, prosząc o pomoc, po pierwsze, aby pomógł mi w moich dalszych zamierzeniach zmiany życia, a po drugie, aby chronił mnie przed złem, bo nadal wszystko się jeszcze mogło wydarzyć.

 < Wstecz    1...3/5    Dalej >






Polecane artykuły:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły