sobota, 30 lipca 2016

Widziane z okna - opowieść prawdziwa

    Dla Czyżowej widok dwóch kobiet idących wolno chodnikiem od razu wzbudził podejrzenie. Ich ogromne, czarne torebki jednoznacznie mówiły, co zawierają i w jakim celu przychodzą obie kobiety. Wyraziła to tylko krótkim stwierdzeniem: „O, pewnie znowu idą nawracać”. Jej słowa pozostały bez echa wśród rozmówców. Spojrzeli tylko z ukosa na przechodzące obok kobiety i odprowadzili je wzrokiem do drzwi klatki schodowej. Czyżowa odezwała się ponownie:

     – Niech nie myślą, że wejdą do naszej klatki – zaśmiała się nerwowo. - U nas nikt z nimi nie rozmawia. 
 
    – Do naszej też nikt ich nie wpuszcza – odezwała się sąsiadka z drugiej klatki.

     – A jednak ktoś je wpuścił- zaśmiał się cynicznie Czyżowy.

     – No, masz! - krzyknęła małżonka – Ciekawe kto je wpuścił? Że też wstydu nie mają...

     Przez jakiś czas Czyżowa wpatrywała się raz w drzwi, raz w okna, jakby czekała, aż ktoś pojawi się w nich i krzyknie: „Tak, to ja! Ja je wpuściłem!” Nikt się jednak nie pojawił. W końcu grupka sąsiadów powróciła do przerwanej rozmowy, ale ta nie "kleiła" się już. Co rusz, któryś z rozmówców wścibsko spoglądał miejsce, w którym zniknęły Świadkowie Jehowy. Zamiast nich pojawiła się Wiola. Jej pełne wigoru kilkunastoletnie ciało szybko posuwało się po chodniku. Jak tylko Czyżowa zauważyła nastolatkę, krzyknęła:

     – Wpuszczaliście kogoś?!

     – My? Nie.

     – Ale byli u was kociuchy?

     – No, ale zaraz poszli.

     – Nie wpuściliście ich – zaśmiała się.

     – Nie.

     – No i bardzo dobrze – zaśmiała się po raz drugi, tym razem o wiele głośniej niż poprzednio.

     Tyle co Wiola zniknęła za zakrętem, wyszły z klatki znajome panie. Nikt nie odezwał się ani słowem. Dopiero, jak przeszły odezwała się Peciowa, która do tej pory była raczej biernym uczestnikiem zdarzeń:

     – A do pracy...

     Nie powiedziała tego głośno, ale widocznie wystarczająco głośno, ponieważ uwaga ta dotarła do adresatek.

     Andrzej obserwując całe zdarzenie z okna swojego pokoju, widział, jak jedna z nich uśmiechając się pobłażliwie, najpierw spuściła oczy, a potem zatrzymała się i obróciwszy się, odpowiedziała bardzo uprzejmym głosem:

     – Tak się składa, że akurat pracuję. Mam na popołudnie.

     – Aha – zaśmiała się Czyżowa – A teraz na drugą zmianę?

   Peciowa i Czyżowy także się zaśmiali. Nieznajoma nic nie odpowiedziała, tylko razem z koleżanką poszły dalej. Po krótkiej chwili jakby dla usprawiedliwienia ponownie obróciła się i tym samym uprzejmym tonem dodała:

     – Jezusa także prześladowali za życia.

     Odpowiedź ta wzbudziła jeszcze większą wesołość niż ta udzielona wcześniej, ale kobiety nie zareagowały już na nią, spokojnie odeszły w stronę drugiego bloku.






Polecane artykuły:


2 komentarze:

  1. Ja dokładnie to samo sobie myślę, ilekroć spotykam się z jakimś prześmiewczym zachowaniem wobec ŚJ; oni nie przyjmują tego jako znak, że robią jakieś głupie, dziwne czy niestosowne rzeczy- ale właśnie pocieszają się cytatem biblijnym, słowami Jezusa o przesladowaniu .
    Ostatnio znów miałam okazję rozmawiać ze ŚJ; niechcacy w sumie, kolega mnie wrobił :) .... nie przepadam za tymi rozmowami, bo one nic nie wnoszą; ŚJ są nastawieni na monolog, nie dialog, ale można zrobić jedno: okazywać miłosć. Ich to najbardziej zdumiewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Z ich strony to monolog, nie dopuszczają takiej możliwości, że mogą się mylić, albo, że ktoś może uważać inaczej. Uważam ich za takich współczesnych faryzeuszy: szukają Boga w Piśmie, zamiast w życiu.

      Usuń

Reklama

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły