Żywa wiara
W żywej wierze chrześcijańskiej cała nasza dotychczasowa wiedza religijna objawia się nam w zupełnie nowy, fascynujący sposób. Pomimo tego, iż od dziecka znamy prawdy wiary, teraz – ożywione – wydają się nam czymś zupełnie nowym. Nie raz już pisałem, że żywa wiara w stosunku do wiary martwej ma się tak, jak niebo do ziemi – zupełnie coś innego.
O niezwykłych cechach miłości chrześcijańskiej |
Miłość chrześcijańska
Najwięcej różnic w
porównaniu z martwą wiarą odnajdziemy w naszej miłości – w
odróżnieniu od miłości zmysłowej – nazywaną miłością
chrześcijańską. Nie jest ona nasza – jest dawaną nam łaską, a
uzyskać ją możemy najprędzej, będąc w bliskości z Panem
Bogiem. Bliskość z Panem Bogiem sprawia, że zaczynamy w życiu
codziennym emanować Jego Miłością. Ta emanacja to właśnie
miłość chrześcijańska. Wyróżnia się ona tym, że nie podlega
naszej woli. Jej źródłem jest Pan Bóg, a my emanujemy tylko tym,
co nas przeniknęło.
Każdy jest ważny
Pierwszą różnicę, jaką zauważymy w naszej miłości to fakt, że wszyscy ludzie, bez żadnych wyjątków, są dla nas jednakowo ważni – dosłownie. Każdy człowiek, każda osoba, jaką spotkamy, jest dla nas tak samo ważna, jak nasze dziecko, małżonek czy rodzice, jest dla nas ważniejsza niż my sami. Niesie to ze sobą konkretne postawy i zachowania z naszej strony.
Po pierwsze, skoro druga
osoba, nawet obca jest dla nas ważniejsza niż my sami, zatem chcemy
dla niej jak najlepiej, nawet ze stratą dla siebie. Dla drugiej
osoby zawsze wybierzemy więc lepsze rozwiązanie, sobie zostawiając
te gorsze. Ma to przełożenie dosłownie we wszystkim. Jeśli np.
mamy dwie kromki chleba, to dla siebie zawsze wybierzemy tę gorszą,
bardziej zeschniętą. À propos kromki chleba, możemy ją
wykorzystać do definicji miłości: „Miłość to umiejętność
podzielenia się z drugim człowiekiem kromką chleba, choćby się
ją miało tylko jedną i była najmniejsza...”.
Dbanie o innych
Kolejną cechą miłości
chrześcijańskiej jest dbanie o innych. Nie myślimy tylko o sobie i
nie dbamy tylko o swoje interesy. Równie ważny jest dla nas interes
(dobro) drugiego człowieka, nawet wtedy, gdy my nic z tego nie mamy,
zresztą Pismo święte mówi przecież: „Kto może pomóc, a
nie pomaga – grzeszy...”.
Zupełnie niezwykłą
cechą miłości chrześcijańskiej, jaką w sobie obserwuję, to
troska i zaniepokojenie o los drugiego człowieka. Objawia się to na
kilka sposobów:
1. Kiedy widzę lub
słyszę jadącą na sygnale karetkę czy straż pożarną, zaraz
moja miłość odwołuje się w myślach do Pana Boga: „Daj Panie
Boże pomoc i wsparcie dla ich działania” (w przypadku straży
pożarnej) lub „Daj Panie Boże zdrowie dla tego człowieka” (w
przypadku karetki pogotowia).
2. Widząc kogoś z okna
czy mijającego mnie na chodniku, często proszę w myślach Pana
Boga o pomyślność dla tej osoby: „Daj Panie Boże pomyślność
i wsparcie dla tej osoby” lub po prostu mówię w myślach: "Powodzenia!". Jeżeli osoba jest chora lub ułomna, to
oczywiście proszę jeszcze o zdrowie lub ulżenie w niedołęstwie.
3. Kiedy ktoś zgłasza
się do mnie z jakimś problemem (zajmuję się nie tylko rozwojem
religijnym, ale także duchowym i osobistym), to przez kilka dni,
zależnie od tego, jaką czuję potrzebę, wstawiam się u Pana Boga
za tę osobę, prosząc o wszystko, czego ta osoba potrzebuje.
Mówi się, że
chrześcijaństwo jest trudną w praktykowaniu wiarą, wiele od nas
wymagającą, jak chociażby sławetne nastawienie drugiego policzka.
Prawda jest jednak taka, że jest to trudne tylko dla martwej wiary,
dla żywej jest to bowiem coś oczywistego i naturalnego.
Skoro dobro drugiego
człowieka jest dla mnie tak ważne, to w żaden sposób nie zdobędę
się na to, aby – bez względu na to, czy fizycznie, czy słownie –
skrzywdzić taką osobę, nawet jeśli ona mnie krzywdzi. Nie ma więc
takiego nastawienia, aby uderzyć lub obrazić drugą osobę – moja
miłość nie wyobraża sobie czegoś takiego. To tak samo jakby ktoś
powiedział: „wskocz do ognia!”. Zaraz pojawi się naturalna
blokada, która nam to uniemożliwi. W ten sam sposób miłość
chrześcijańska nie dopuszcza możliwości skrzywdzenia (nawet
słowem) drugiego człowieka, choćby ten wyrządzał nam krzywdę.
Lepiej samemu cierpieć krzywdę, niż być sprawcą zła. O tym też
mówi przecież Pismo, a poza tym „jaką miarą ty odmierzysz,
będzie i tobie odmierzone...” – nieważne więc co ty
doświadczasz, ważne jest, jaka będzie na to twoja odpowiedź.
- Zbroja Boża
- Samoświadomość w rozwoju duchowym
- Pycha jako główna przeszkoda w zbliżeniu się do Pana Boga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz