Niech nikt nie lęka się
zbliżyć do Mnie, poszukiwać Mnie, a zwłaszcza kochać Mnie.
Wszystkim obiecuję Moją przyjaźń i przebaczenie w zamian za
szczere uderzenie serca z miłości.
Spójrz córko moja jak
źle dusze przyjmują krzyż utrapień. Nie wiedzą one, ile Mnie
kosztuje ten widok cierpień całej ludzkości. Wylałbym wszystką
Mą Krew, by oszczędzić każdemu z was waszych łez. Chciałbym
wziąć na Siebie ciężar ludzkiego bólu i Sam go nieść, jak to
już kiedyś uczyniłem. Jednak, gdybyście mogli ujrzeć ten ogrom
przyszłej chwały przyznany cierpieniom ludzkim na ziemi, wtedy
prosilibyście sami o więcej krzyży i cierpień. Chcę zabrać
dusze do Królestwa Ojca Mego i dlatego nawiedzam je bólem. Lecz
mało, które nawet wśród dusz zakonnych, umieją zgłębić tę
tajemnicę miłości.
Jestem Miłością, a
miłość chce zawsze dawać. Lecz któż Mnie rozumie? Jakże
mało dusz rozumie Moją Miłość!
Jestem z tobą. Żyję z
tobą pod jednym dachem. Jestem przyjacielem najwierniejszym, jaki
może istnieć, a ty idziesz daleko, by powierzyć swe trudności
jakiemuś obcemu, który wkrótce cię zdradzi. Jakże ty Mnie
jeszcze nie znasz. Jestem Jezusem! Wystarczy zawołać Mnie, bym
przyszedł! Przychodzę szybko, ratuję i zbawiam to, co zginęło.
Nawet gdyby własność była sprzedana obcemu w chwili szaleństwa.
Ja odkupię z jego rąk i zwrócę wasze dobra wam. Wystarczy tylko
przywołać Mnie o świcie lub w południe albo wieczorem, a nawet o
późnej nocy, a Ja przychodzę prędko i nie każę nigdy czekać na
Siebie!
GŁOS BOŻY:
Obiecuję ci, że żadna dusza nie będzie czytać tego Rękopisu, by
nie poczuć się lepszą i bliższą Mego Boskiego Serca. Chcę tym
sposobem zaspokoić pragnienie dusz.
GŁOS BOŻY:
Chciałbym być przedstawiony obecnemu światu, jak Józef
otwierający ludziom spichlerze Faraona i rozdzielający obficie
pszenicę, by już nie było głodu na ziemi. Jest to zawarcie
przymierza, jak ci powiedziałem, które poprzez ciebie chcę odnowić
ze wszystkimi ludźmi i dać je poznać. Chciałbym jeszcze być
przedstawiony, jako Ojciec marnotrawnego syna. Zestarzawszy się z
tęsknoty za synem, wygląda, co wieczór z ganku, czy nie ujrzy
iskierki nadziei na jego powrót. Jestem zawsze pośród was, w
powietrzu, którym oddychacie, w wodzie, którą pijecie i w chlebie,
który spożywacie. Jestem w wielkim dziele stworzenia, które nigdy
nie ustaje. Jestem pośrodku was, żywy, prawdziwy, rzeczywisty, z
wieczystą Ofiarą Krzyżową w Eucharystii. Chcę, by świat
wiedział najprędzej, że Bóg jest niezmienny. Nie zmienia się
nigdy ani się nie umniejsza Jego wiekuista Miłość ku ludziom.
Chcę, by świat
wiedział, że nie kładę granic Memu przebaczeniu, i że nigdy nie
zapytam syna marnotrawnego, w jaki sposób roztrwonił Moje
dziedzictwo, ani zażądam od niego rachunku z jego występków. Chcę
dostosować nowe Miłosierdzie do tego nowego pokolenia. Ludzie
zwabieni dobrami materialnymi oddalili się daleko ode Mnie, który
jestem Królem zawsze przejrzystym i wszelkiego prawdziwego dobra.
Ale zdobywszy takie doświadczenia niechże powrócą do Domu
Ojcowskiego, bo godzina jest już późna. Ileż jeszcze czasu będę
oczekiwał na tych swoich synów? Uczta gotowa, przygotowana szata i
pierścień.
Ja: Co mam uczynić
Panie, by odpowiedzieć na Twe niezliczone dary?
GŁOS BOŻY: Kochaj
Mnie zawsze więcej i wciąż lepiej! Patrz tylko na Mnie! Słuchaj
tylko Mnie! Służ tylko Mnie! Pocieszaj Mnie w trudnościach i
podzielaj je ze Mną!
GŁOS BOŻY: Wierz
Mi naprawdę, córko Moja, że Ja potrzebuję Miłości tak jak
zgłodniały potrzebuje chleba i jak spragniony potrzebuje wody, tak
Ja potrzebuję Miłości.
Człowiek
ubogi, pokorny i posłuszny jest mocą niezwyciężoną.
Pamiętaj!
Nigdy żadna modlitwa czy łza w intencji jakiejś duszy nie będzie
odrzucona przeze Mnie.
Ja: Jezu, gdzie
jesteś? Chciałabym zawsze być z Tobą, zawsze! Lecz dlaczego
przychodzisz do mnie, Jezu?
GŁOS BOŻY: Bo ty
szukasz Mnie wytrwale, a temu kto mnie szuka, pozwalam się stale
odnajdywać. Nie ukrywam się przed tymi, którzy obierają
przebywanie ze Mną! Objawię ci tajemnice. Istotę Mego Bytu!
Ja: [Wielkanoc] –
Spędziłam ten tydzień w niewymownych cierpieniach fizycznych i
moralnych. Groziło mi zakażenie. Ale jak mogłam, ukrywałam w
mojej wielkiej intencji, ale nawet Jezus był nieobecny i kazał się
tak szukać i pożądać... O mój Boże! Gdybyś mnie powiedział,
jak Magdalenie „Mario” zawołałabym zaraz z niewymowną
radością: „Mistrzu Umiłowany, to Ty? Powróciłeś nareszcie?”
Dziś Wielkanoc, dzień radości, a ja tak cierpię, ale nie tracę
odwagi. Pod wieczór Jezus nie opierając się już szukającej Go
miłości, powiedział: „Jakże lubię, gdy
się Mnie tak szuka!”
GŁOS BOŻY: Jestem
Bóg zazdrosny i wymagający, doświadczam dusze, by przekonać, czy
dają Mi szczere złoto, bo Ja im się oddaję cały.
GŁOS BOŻY: Ileż
to razy zbliżałem się do ciebie z Moim Krzyżem, a tyś Mnie nie
poznała?! Im bardziej dusza jest nędzna i
grzeszna, tym większe ma prawo do Mego Miłosierdzia i Przebaczenia.
Są to prawa nabyte przez syna marnotrawnego do uczty i szaty
godowej.
GŁOS BOŻY: Córko
Moja! Twoje uczynki, choćby pozornie zdawały się nie udane, w
rzeczywistości nie są takie, by były natchnione czystą intencją
podobania się twemu Bogu. Jak oblubienica przystrojona klejnotami,
tak się ukaże twa dusza w Obliczu swego Pana.
Polecane artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz