Podejmujemy nowy cykl artykułów przedstawiających dowody na istnienie Boga. Nie będą to jakieś dowody teologiczne czy teoretyczne, ale jak najbardziej realne (żywe), płynące z naszych codziennych doświadczeń życiowych. Mamy nadzieję, że Czytelnicy podejmą temat i będą dzielić się swoimi przeżyciami, w których działanie Boga jest niekwestionowane. Mogą to być drobne rzeczy lub duże sprawy – to nie ma znaczenia. Najważniejszy jest przykład, bo on nie jest ślepym zapewnieniem wiary, ale jest naszym świadectwem: ja to doświadczyłem i świadczę o tym, że Bóg istnieje. Chętnie Wasze dowody płynące z życia codziennego opublikujemy – na chwałę Boga i zadumę niedowiarkom. Oto jedno z takich doświadczeń, dosłownie sprzed kilku dni:
Pan Bóg chętnie wynagradza poniesiony przez nas trud
To było w zimowy piątek w czasie szalejących porywistych wichur. Z uwagi na moją aktywność związaną z dokarmianiem ptaków dziko żyjących w lesie, zaistniała potrzeba pójścia do stanowisk, którymi się opiekowałem, aby uzupełnić zapasy, bo z braku czasu od tygodnia nie byłem i zapewne karmniki świeciły już pustkami. Nie chciało mi się w taką pogodę wychodzić z domu, ale sobie myślę: będą głodne przez weekend? Ta myśl nie pozwoliła mi na nic innego jak pójść jednak nawet w taką pogodę. Dobrze, że tak się stało, bo na miejscu rzeczywiście nie było już nic do jedzenia.
Przy ostatnim stanowisku w lesie, po uzupełnieniu zapasów, pakuję rzeczy i sobie mylę: fajnie by było sfotografować gile, bo jeszcze nie mam tego gatunku w swoich zbiorach, ale to chyba nierealne. Ostatni raz widziałem gile jeszcze w dzieciństwie, kilkadziesiąt lat temu. Szanse marne, ale fajnie by było...
W tym momencie pojawiła się druga myśl: Pan Bóg wszystko może. Zgodziłem się z tym i temat się zakończył. Więcej o tym nie myślałem i o nic Pana Boga nie prosiłem. Wracając leśną drogą, 30 metrów od tego stanowiska, patrzę: tuż przy drodze, na drzewku żeruje sobie para gili. Nawet zbytnio nie bały się mnie, więc spokojnie mogłem porobić zdjęcia, a nawet nagrać filmik. Trudno w tym momencie mówić o zbiegu okoliczności, skoro ostatni raz gile widziałem kilkadziesiąt lat temu.
Samiec gila |
Ktoś powie: ale mi dowód... Tak, to drobna rzecz, ale istotna. Zdarzenie to pokazuje, że Bóg jednak istnieje. To nic, że nie prosiłem Go, abym trafił na te gile i mógł porobić sobie zdjęcia. W żywej wierze to normalne, że Pan Bóg spełnia nasze pragnienia nawet wtedy, kiedy nie werbalizujemy tego pragnienia jako prośby. Tak po prostu działa miłość i tak też pisze przecież w Biblii na temat bliskości z Bogiem: nie zdążysz wypowiedzieć swojej prośby, a Bóg już ją spełni...
Samica gila |
Mam bardzo dużo takich doświadczeń, że to, o czym myślałem, że dobrze by było, aby się stało, to się stawało w najbliższym czasie, chociaż o nic werbalnie nie prosiłem. To właśnie (między innymi) oznacza „żywa wiara”. Nie jest to martwa modlitwa do martwego boga, ale realna bliska relacja dwóch kochających się istot, które chcą dla siebie jak najlepiej.
Poniesiony przeze mnie trud został przez Pana Boga nagrodzony, bo to jest dla Niego ważne, abyśmy wychodzili ze strefy swojego komfortu i robili coś dla innych.
Jak łatwo się domyślić, prezentowane w tym artykule zdjęcia gili pochodzą z opisywanego tu zdarzenia.
Polecane artykuły:
- O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi
- Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci
- 8 przeszkód w ożywianiu swojej wiary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz