Właściwe imię i nazwisko świętej brzmiało Katarzyna Benincasa i urodziła się niedaleko Sieny we Włoszech. Pochodziła z zamożnej rodzinny farbiarzy wełny. Przyszła na świat jako bliźniaczka, ale jej siostra, Janina, zaraz po urodzeniu zmarła. Była 24 dzieckiem swoich rodziców. Swoje mistyczne życie rozpoczęła bardzo wcześnie, mając zaledwie 6 lat. Już wówczas widziała bardzo wyraźnie, jak aniołowie stróżowie strzegą ludzi. W dwunastym roku życia rodzice chcieli ją wydać za mąż, lecz ona wybrała inną drogę. W tym czasie miewała już widzenia z Najświętszą Marią, z jej Synem Jezusem i innymi świętymi postaciami. Nie była łatwym dzieckiem, buntowała się przeciw rodzicom, demonstracyjnie obcinając włosy na znak, że nikogo nie poślubi. Zamknęła się w pokoju na długie 3 lata, aby prowadzić pustelnicze życie. Wychodziła z niego tylko na wspólne modlitwy.
Pomimo
wielu trudności ze strony rodziny, mając 16 lat, zgłosiła się do
sióstr dominikanek, ale nie była osobą zakonną, tylko wykonywała
zadania w życiu codziennym, ofiarując je Chrystusowi. Wyznaczyła
sobie surową regułę, która polegała na wykluczeniu rozmów i
kontaktów z ludźmi świeckimi oraz spotykaniu się tylko ze
spowiednikiem i współsiostrami. Jadła skąpo, spała bardzo mało,
gdyż żal jej było godzin niespędzonych na modlitwie. Często
biczowała się do krwi. Pan Jezus często ją nawiedzał sam lub ze
swoją Matką.
Kiedy
miała 21 lat, poczuła wewnętrzny nakaz przyłączenia się do swej
rodziny i rozpoczęcia aktywnego życia wśród ludzi. Jej miłość
do Boga zrodziła miłość do bliźnich i oddanie się na usługi
biednych i chorych. Uwielbiała pomagać innym. Pracowała jako
pielęgniarka przy chorych i trędowatych. Troszczyła się o biedne
dzieci. Zdarzały się przy niej cudowne uzdrowienia. Dużo czasu
poświęca na modlitwy. Życie jej nie podobało się ogółowi,
posądzali ją bowiem o chęć rozgłosu, obłudę, dzieło szatana,
spotykały ją drwiny, upokorzenia i wyznaczało się jej najcięższe
prace.
W
wieku 29 lat otrzymała stygmaty- rany Jezusa, które wyglądały
niczym krwawe promienie. Miała pięć ran: na dłoniach, stopach i w
okolicy serca. Żaliła się, że w tych miejscach cierpi ból jakby
spowodowany przebiciem sztyletu. W czasie modlitwy często
lewitowała. Zdarzało się, że podczas przyjmowania Komunii Świętej
odfruwała. Któregoś dnia miało miejsce zdarzenie, podczas kiedy
kapłan podawał jej komunię, ona nagle odfrunęła i ku jego
zdziwieniu hostia, którą trzymał w ręku, uwolniła się i
popłynęła za nią do jej ust.
Cierpiała na silne bóle żołądka,
wymiotowała. Nie pomagały żadne sposoby leczenia. W jej ciele była
tak wysoka temperatura, że w ostatnich miesiącach życia, krew,
jaką wymiotowała, gotowała się. Cierpiała na tę dziwną chorobę
prawie 8 lat aż do jej śmierci w dniu 29 kwietnia 1380 roku, miała
wówczas 33 lata. Katarzyna swoją chorobę rozumiała w zupełnie
inny sposób. Wyrażała opinię, że wszystkie symptomy chorobowe
przybliżają ją do Boskiej doskonałości. Z tego powodu
wielokrotnie ukrywała swój prawdziwy stan. Byli obok niej również
tacy, którzy twierdzili, że jest opętana.
Część 1 1/2 Część 2>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz